Projektanci Innowacji, czyli Design Thinking by Google

Możliwe, że walka niedźwiedzia z ninja, balony dostarczające Internet i kapsułobus brzmią jak elementy scenariusza filmu klasy B emitowanego na Sci-Fi (słynącego m.in. z hitu Sharktopus vs. Pteracuda). Dzisiejszy wpis nie będzie poświęcony perełkom złego kina. Będzie dotyczył Design Thinking i pomysłu na rozprzestrzenianie tej metody. Dobrego pomysłu. 

1 lutego 2019 w Campus Warsaw odbył się warsztat, zamykający trzymiesięczny pilotaż programu Projektanci Innowacji, realizowanego we współpracy Google i Polskiego Funduszu Rozwoju. Projekt, skierowany m.in. do przedstawicieli biznesu, nauki, sztuki oraz branży IT ma na celu stymulować kreatywność i tworzenie innowacyjnych rozwiązań poprzez wykorzystanie Design Thinking. Byłem ciekawy, jak robi to Google.

Zaraz po krótkiej integracji i utworzeniu grup, przeszliśmy do stworzenia Mapy Projektantów Innowacji. Każdy z nas mógł wpisać propozycję sytuacji, która wymaga rozwiązania. Część osób sięgnęła po inspiracje do własnych doświadczeń, inni postawili pytania o społeczne problemy lub specyficzne zagrożenia. Nieodłącznym elementem warsztatów Design Thinking są osoby, które tak bardzo nie mogą doczekać się generowania pomysłów, że proponują swoje rozwiązania już na starcie. Tak, ta grupa również nie zawiodła. W ciągu kilku minut zapełniliśmy ścianę inspirującymi wyzwaniami (i przedwczesnymi receptami na działania), z których następnie każda z grup musiała wskazać jedno, którym zajmie się w dalszej części warsztatu.

IMG_20190201_111602

(Prawie) jak RPG

Jeśli interesujesz się Design Thinking, z pewnością wiesz, że w metodzie kluczowe jest przyjęcie perspektywy użytkownika, dla którego projektujesz rozwiązania. Projektanci Innowacji potraktowali to dosłownie. Po wyborze problemu, każda z grup musiała wskazać jedną osobę, która następnie wcieliła się w personę – źródło wiedzy i inspiracji o danej trudności. Zespół, w którym pracowałem, zdecydował się pomóc starszym osobom, gubiącym orientację w terenie. Wcielając się w rozmówcę, stanąłem przed dużym wyzwaniem – musiałem przyjąć perspektywę, która była mi zupełnie obca. To ciekawe doświadczenie, ale i ryzykowne posunięcie prowadzących. Jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której postać do odegrania jest tak daleka, że aktor-amator spłyca ją do stereotypowego wizerunku, w którym umykają istotne aspekty, mogące popchnąć pracę zespołu naprzód. Z drugiej strony, rozumiem ten wybór – w trakcie jednodniowego warsztatu trudno o pogłębiony proces empatii. Być może przygotowanie bazy w postaci wywiadów z realnymi osobami, doświadczającymi faktycznych problemów prowadziłoby do bardziej użytecznych rozwiązań. Choć pewnie wtedy uczestnicy warsztatu nie mieliby okazji do przygotowania własnych wywiadów, a zakładam, że taka idea przyświecała Izie, Mai i Grzegorzowi. Trudny wybór.

IMG_20190201_121542

Sprytny twist

Z określaniem potrzeb użytkownika w Design Thinking jest trochę tak, jak z kupowaniem prezentów. Najbardziej cieszą te, które nie zostały wyrażone wprost. Pytanie Co chcesz na urodziny? może i jest praktyczne, ale nie wymaga większego wysiłku, nie mówiąc o kreatywności. Trafiona niespodzianka sprawi obdarowanemu o wiele większą przyjemność. Przy generowaniu rozwiązań jest tak samo. Pytanie persony o to, w jaki sposób rozwiązać jej problem nie ma sensu. Wyciągnięcie wniosków z rozmowy, przeanalizowanie potrzeb użytkownika, jego preferencji, stylu życia i czytanie między wierszami to krok we właściwym kierunku.

W Design Thinking persona nie jest autorem rozwiązań, z których skorzysta. Z tego względu nie powinna brać udziału w sesji generowania pomysłów, które bezpośrednio dotykają jej problemu. Kilkukrotnie obserwowałem warsztaty, w których użytkownik po udzieleniu wywiadu stawał się nieprzydatny. Czekał cierpliwie na efekty pracy zespołu, obserwując z boku zmagania jego członków. Od roli biernego obserwatora zdecydowania wolę aktywne działanie. Organizatorzy warsztatu świetnie poradzili sobie z tą potrzebą. Chwilę po zakończeniu wywiadów doszło do małego przetasowania w grupach. Osoby, odgrywające użytkowników, zamieniły się miejscami, zasilając inne ekipy na czas generowania pomysłów i tworzenia prototypów. Ten twist sprawił, że persony mogły doświadczyć kolejnych faz procesu w praktyce, a zespoły zyskały nowe spojrzenie na analizowany problem.

Generowanie pomysłów na trzy sposoby

Odnalezienie w sobie pokładów kreatywności po przerwie obiadowej nigdy nie jest łatwe. Dlatego doceniam energizer niedźwiedź-kowboj-ninja, będący zabawną wariacją gry papier-kamień-nożyce, którym rozpoczęliśmy drugą część zajęć. Podobał mi się także sposób generowania pomysłów. Oprócz podstawowej wersji burzy mózgów, po którą najczęściej sięgają moderatorzy Design Thinking, do dyspozycji były dwa alternatywne narzędzia: Copycat, zachęcające do przyjęcia nowej perspektywy (np. Jak do rozwiązania problemu podeszłaby IKEA?) oraz Association, bazujące na wolnych skojarzeniach i wykorzystaniu ich do budowania nowych idei. Efekt? Większość zespołów w ciągu kwadransa zapełniła flipcharty karteczkami z pomysłami. Niektórzy mieli ich tak wiele, że musieli wykorzystać ściany.

IMG_20190201_141244

Eko-opakowania, Akademik 50+ i kapsułobus

Kolejnym krokiem był wybór finalnego rozwiązania i przygotowanie jego prototypu, który następnie był prezentowany na forum. Cieszę się, że mimo dużej liczby uczestników (na sali znajdowało się ponad 50 osób), udało się znaleźć przestrzeń na skrótowe przedstawienie każdego z pomysłów. Skończyliśmy warsztat z jedenastoma prototypami. Część z nich była realna do wdrożenia już teraz, inne to melodia przyszłości. Pojawiały się poważne problemy i żartobliwe podejście do tematu. Co konkretnie udało się wygenerować? Proszę bardzo:

  1. Opaska z systemem nawigacji dla osób dotkniętych chorobą Alzheimera, które opuszczają mieszkanie i tracą orientację.
  2. Kapsułobus – środek transportu miejskiego, wyposażony w luksusowe, spersonalizowane kabiny.
  3. Opakowania na produkty spożywcze, przeciwdziałające marnowaniu żywności poprzez zmianę koloru w zależności od terminu przydatności jedzenia.
  4. Oparte o grywalizację rozwiązanie, zapobiegające uzależnieniu od smartfonów.
  5. Zautomatyzowany system przypominania osobom starszym o konieczności zażycia leków.
  6. Odpowiednik akademika, w którym mogłyby zamieszkać osoby dotknięte syndromem opuszczonego gniazda po usamodzielnieniu się ich dzieci.
  7. Przewodnik doświadczeń, zawierający pasjonujące historie seniorów, połączony ze spotkaniami, w których osoby starsze mogłyby przybliżyć zainteresowanym swoje opowieści.
  8. Eko-opakowania, wypełnione gazem/żelem, pozwalające na ograniczenie gabarytów przesyłek.
  9. Kolacje mentoringowe, mające na celu przeciwdziałać wypaleniu zawodowemu wykładowców akademickich.
  10. Aplikacja, pozwalająca uwolnić się od natrętnych telefonów od ciekawskiej matki.
  11. Oponomat – automat do recyklingu opon, oferujący w zamian drobne nagrody i bonusy.

IMG_20190201_162844

Prezentacjom towarzyszyły krótkie informacje zwrotne od prowadzących oraz person, co było dla mnie małym zaskoczeniem (byłem przyzwyczajony do zasady, w której nie testuje się pomysłów na personie dla której zostało zaprojektowane rozwiązanie). Zakładam, że na decyzję trenerów wpłynęła raczej chęć poszerzenia perspektywy uczestników (persony mogły nakreślić problem, z którym mierzył się ich zespół), niż odejście od jednej z głównych zasad testowania w DT.

Inspiracje i wątpliwości, czyli (subiektywne) podsumowanie

Podobało mi się wiele rzeczy. Idea projektu, który propaguje Design Thinking na tak szeroką skalę (we wszystkich warsztatach wzięło udział ponad 1200 osób) i w dodatku robi to za darmo (!), to świetna sprawa. Zaproszenie do udziału osób, reprezentujących różne środowiska i branże również zasługuje na uznanie. Tym bardziej, że Polski Fundusz Rozwoju oferuje szerokie wsparcie dla osób, które myślą o start-upach. Gdybym nie uczestniczył w warsztacie, prawdopodobnie nigdy nie dowiedziałbym się o kilku wartościowych inicjatywach PFR.

Na plus zasługuje także przygotowanie merytoryczne trenerów. Duet Iza Klat – Maja Gojtowska (wspierany przez Grzegorza Pisarczyka) dał radę! Było widać, że prowadzące znają Design Thinking od strony praktyka i faktycznie wykorzystują go w swojej pracy. W mojej ocenie to duża wartość, a studia przypadków, które wychodzą poza przywoływany na co drugim warsztacie DT przykład projektu myszy komputerowej, to kolejny atut warsztatu. Choć osobiste doświadczenie Izy Klat, dotyczące Google Glass było zabawne, największym odkryciem były dla mnie innowacyjne projekty Google X – w tym Project Loon, który wykorzystując balony stratosferyczne dostarcza Internet w trudno dostępne miejsca.

Doceniam także świeże spojrzenie na fazę generowania pomysłów i wyjście poza tradycyjną burzę mózgów (chciałbym, żeby moderatorzy Design Thinking częściej potrafili to robić).

Do pełnej satysfakcji zabrakło niewiele. Czytając opis warsztatów nastawiałem się na poznanie nowych metod i narzędzi albo autorskie podejście Google do procesu Design Thinking. Na miejscu okazało się, że biorę udział w czymś, co doskonale znam, a różnice dotyczą głównie nazewnictwa (np. zamiast fazy generowania pomysłów mieliśmy Myślenie 10x). Trudno jednak mieć o to pretensje do organizatorów, skoro głównymi odbiorcami projektu mają być osoby, dla których jest to pierwsze spotkanie z metodą. A to zostało przygotowane bardzo dobrze.

Momentami brakowało mi interakcji: z prowadzącymi, ale też z innymi uczestnikami. W mojej ocenie do końca został wykorzystany networkingowy potencjał wydarzenia, a w niektórych momentach szkolenia czułem, że grupa jest pozostawiona sama sobie. Przeszkadzała mi także niespójność przy prezentacji prototypów – po kilku wystąpieniach była przestrzeń na zadanie pytań autorom, w innych taka możliwość nie istniała. Lubię jasno określone zasady, które są równe dla każdego z zespołów.

Mam zastrzeżenia do organizacji posiłków – pierwsza przerwa okazała się totalnym niewypałem (zmarnowałem ją, stojąc w kolejce, a w ostateczności i tak nie zdążyłem dostać się do owoców przed jej zakończeniem). Z przerwą obiadową było nieco lepiej, choć część uczestników dostała posiłek na 5 minut przed rozpoczęciem zajęć. Z perspektywy celów szkolenia to drugorzędna kwestia, ale z punktu widzenia uczestnika – dość irytujące doświadczenie.

Mimo kilku drobnych uwag, moja ocena jest bardzo wysoka. Cieszę się, że wziąłem udział w warsztatach, organizowanych przez Google i PFR. Projektanci Innowacji to wartościowy program i z pewnością poleciłbym go osobom, które chcą zacząć swoją przygodę z Design Thinking. Biorąc pod uwagę rynek szkoleniowy, to prawdopodobnie jedno z najlepszych otwartych szkoleń w jakich miałem przyjemność uczestniczyć (a z pewnością najlepsze darmowe wprowadzenie do DT, jakie widziałem). Jeśli chcesz przekonać się, czym jest Design Thinking i chcesz, żeby Twoje doświadczenie było atrakcyjne oraz bazujące na rzetelnej wiedzy i kompetencjach – nie przegap tego programu! A najlepiej już dziś zajrzyj TUTAJ.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

7 + 3 =