Rok temu po raz pierwszy zatknąłem się z konferencją Creative Vibes. Z uwagą przysłuchiwałem się wystąpieniom, a uczestnicząc w warsztatach miałem okazję do zabawy formą i treścią. Po dwunastu miesiącach wróciłem na Wydział Zarządzania UŁ w nowej roli.
Creative Vibes to ogólnopolska konferencja naukowa, za której organizacją stoi Koło Kreatywności Biznesowej Bizaktywne z dr Jolą Bieńkowską na czele. Tegoroczna, czwarta edycja stanowiła próbę odpowiedzi na pytanie o rolę kreatywności w planowaniu kariery. Biuro Karier UŁ, w którym pracuję, było partnerem wydarzenia.
Podobnie jak w ubiegłym roku, konferencja została podzielona na dwa dni. Pierwszego odbywały się sesje tematyczne, w trakcie których zaproszeni prelegenci starali się uchwycić różne konteksty twórczego myślenia w odniesieniu do rynku pracy i samorozwoju. Drugiego dnia na uczestników czekały praktyczne warsztaty.
Spojrzenia na przestrzeń
Tematyka pierwszych dwóch sesji odnosiła się do szeroko rozumianej przestrzeni dla kreatywności. Po otwarciu konferencji przez prof. Ilonę Świątek-Barylską, wspólnie z Marią Nowicką miałem przyjemność zaprezentować ideę Programu Ambasadorskiego Biura Karier UŁ, projektu w którym zapraszamy studentów do kształtowania zmian na Uczelni. W naszym ujęciu przestrzeń to przede wszystkim szansa na realizację pomysłów, przyzwolenie na eksperymentowanie i popełnianie błędów i ukierunkowanie na rozwijanie praktycznych umiejętności przez studentów, uczestniczących w Programie.
Drugie wystąpienie odwoływało się do przestrzeni jako miejsca, które wspiera kreatywność. W krótkiej prezentacji Mateusz Kopij przedstawił ofertę SkyHub, która łączy w sobie co-working z usługami doradczymi. Z mojej perspektywy szczególnie interesujące wydawały się cotygodniowe, bezpłatne warsztaty wystąpień publicznych w języku angielskim, wsparcie dla start-upów oraz świeże podejście do udostępniania miejsc do pracy. Byłem przyzwyczajony do tego, że co-working wiąże się z komercyjnym (choć na ogół tańszym) wynajmem powierzchni. SkyHub – po wcześniejszej rejestracji – udostępnia swoją przestrzeń za darmo wszystkim zainteresowanym.
Debiut w roli prelegentów. Wspólnie z Marią Nowicką przedstawiamy Program Ambasadorski Biura Karier UŁ
W drugiej sesji pojawiły się kolejne łódzkie punkty na mapie, wspierające młodych przedsiębiorców i innowacje. Podobał mi się pomysł na zaproszenie duetów, reprezentujących instytucję oraz firmę, która skorzystała z jej pomocy.
Pierwszą parę stanowiły Katarzyna Krawczyk z Art_Inkubatora oraz Marta Stanisławska – założycielka marki Dziane; drugą: Joanna Jagas, reprezentująca Bionanopark i Aneta Famulska, zarządzająca agencją Creative Flow. Moją uwagę w tej części przykuło wystąpienie poświęcone… historii studia dziewiarskiego. Nigdy nie przypuszczałbym, że produkcja spersonalizowanych, wełnianych czapek i lnianych plecaków może być skutecznym modelem biznesowym. Autentyczność, z jaką Marta Stanisławska opowiadała o swojej pasji i przełożeniu jej na źródło dochodu sprawił, że od razu nabrałem do niej sympatii. Prezentacje Art-Inkubatora i Bionanoparku odebrałem jako reklamy niemalże bliźniaczych usług, a case study, dotyczący przejścia ze świata pedagogiki do marketingu był zdecydowanie zbyt długi.
Odwaga i wielki wybuch
Powiew świeżości nadszedł wraz z trzecią sesją, powiązaną bezpośrednio z rynkiem pracy, a więc tematem, który z racji mojej pracy wydawał mi się szczególnie interesujący.
Beata Jurasz w swoim wystąpieniu odniosła się do roli kreatywności w planowaniu ścieżki kariery. Z perspektywy słuchacza, doświadczyłem sprzecznych emocji. Z jednej strony, byłem pod wrażeniem sposobu budowania narracji , zręczności w łączeniu wątków i umiejętności dotarcia do emocji. Gdybym był fanem wykładów motywacyjnych, z pewnością byłbym oczarowany otwarciem tej części konferencji. Równocześnie, nie czułem się przekonany argumentacją. Nie mogę zgodzić się z tezą, że kluczowa w planowaniu ścieżki kariery jest odwaga. Owszem, może być pomocna, ale co z kompetencjami? Gdzie miejsce na wiedzę i wysiłek włożony w rozwój umiejętności? Nie jestem zwolennikiem optymistycznego sloganu Wszyscy jesteśmy kreatywni! Choć rozumiem, że w większości przypadków ma on zachęcać do przełamywania własnych ograniczeń (co doceniam), boję się, że pozwala na bylejakość i nieuzasadnione samozadowolenie.
Jako drugi w tej części prezentował się Witold Buraczyński. W jego wystąpieniu, dotyczącym modeli biznesowych, innowacyjności i skuteczności podejmowanych działań, pojawiły się elementy, które za każdym razem sprawiają mi dużą przyjemność. Były dane, były (momentami kontrowersyjne) tezy, pojawiły się przenośnie i to, co cenię najbardziej, czyli poczucie humoru. Sięgnięcie po przykład Wielkiego Wybuchu jako nośnika dla przedstawienia powoli stygnącego zapału do realizacji pomysłów to jeden z ciekawszych, jeśli nie najbarwniejszy zabieg, który zaobserwowałem w piątek. Choć niewątpliwie miałem do czynienia raczej z show, niż z popularnonaukowym wystąpieniem, kupiłem ten format i dobrze się bawiłem.
Z moimi wartościami korespondowała treść wykładu Sebastiana Fagasińskiego, który bardziej, niż na kreatywności, skupił się na zmianach zachodzących na rynku pracy i wyzwaniach, jakie ze sobą niosą. Trafiało do mnie poczucie zagubienia i wątpliwości, z jakimi młodzi ludzie zderzają się, opuszczając mury uczelni – w końcu jest to jedna z głównych obaw, z którymi spotykam się w mojej codziennej pracy. Ważniejsze od niepewności były jednak obszary, które trzeci prelegent w tej sesji określił jako niezmienne dla odnalezienia się w pracy: elastyczność, rozumianą jako łatwość dostosowywania się do nowych warunków; szacunek dla wykonywanych obowiązków i pracodawcy; oraz uśmiech – w tym wypadku odzwierciedlający optymizm i życzliwość w relacjach.
W wystąpieniu Sebastiana Fagasińskiego znalazłem treści spójne z moim systemem wartości
Sesję zamykała Kasia Malinowska, poruszająca temat pewności siebie. Nowym wątkiem, przynajmniej z mojej perspektywy, była koncepcja Świata VUCA. To termin wprowadzony po zakończeniu Zimnej Wojny jako próba uchwycenia panującej sytuacji. VUCA stanowi akronim od angielskich słów: Volatility (zmienność), Uncertainty (niepewność), Ambiguity (niejednoznaczność) oraz Complexity (złożoność). W wystąpieniu pojawiła się anegdota, dotycząca zlecenia, które nie mogło zostać zrealizowane ze względu na niezgrane aury dyrektorki zamawiającej firmy i niedoszłej wykonawczyni. Moja aura również nie współgrała z prezentowanymi treściami – motywujące cytaty i poruszające historie nie są tym, w czym szukam inspiracji w trakcie konferencji i szkoleń, w których uczestniczę.
Kaizen, Design Thinking na polskim podwórku i wypalenie zawodowe
W przedostatniej sesji znalazłem najwięcej dla siebie. W zasadzie każde z popołudniowych wystąpień miało sporo do zaoferowania, choć dotyczyły one kompletnie różnych – nie zawsze powiązanych z tematem konferencji – obszarów.
Rozpoczął Konrad Pluciński, który wprowadził słuchaczy w koncepcję Kaizen. Co ciekawe, stanowiła ona zupełne przeciwieństwo podejścia, prezentowanego kilka godzin wcześniej przez Witolda Buraczyńskiego, który zmian doszukiwał się przede wszystkim w chaosie. Porządek, dbałość o szczegóły, umiejętność planowania i systematyczność, które niesie ze sobą japońska strategia organizacyjna, są mi o wiele bliższe, niż (rzekomo) twórczy nieład.
Kolejna prelekcja, wygłoszona przez Beatę Michalską-Dominiak, odwoływała się do zmian zachodzących na rynku pracy. Nie tylko w najczęściej dyskutowanym, technologicznym aspekcie, ale również w (moim zdaniem o wiele bardziej interesujących) kontekstach nawyków, czy oczekiwań pracowników. Receptą na nadążenie za tymi przeobrażeniami ma być stosowanie Design Thinking. Tym, co najbardziej spodobało mi się w wystąpieniu Beaty, było odwołanie się do lokalnych, łódzkich rozwiązań, wypracowanych przy użyciu tego narzędzia. Na tle popularyzatorów Design Thinking, skupionych wyłącznie na teorii lub wałkujących do znudzenia rozwiązania firmy IDEO, odwołanie do programu wdrażanego przez firmę Bluerank wypada naprawdę dobrze.
Beata Michalska-Dominiak rzeczowo o Design Thinking i turkusowych organizacjach
Zapoznając się z programem konferencji, nie do końca rozumiałem dlaczego pojawia się w nim temat zarządzania energią. W zasadzie obawiałem się wykładu, którego stylistyka niebezpiecznie dotykałaby medytacji i duchowości, czyli tematów, które zdecydowanie nie wpisują się w obszar moich zainteresowań. Tymczasem wystąpienie Małgorzaty Czerneckiej okazało się pozytywnym zaskoczeniem. Merytoryczne, bazujące na sensownym teoretycznym podłożu i zilustrowane ciekawymi przykładami. Mimo, że nadal nie widzę wielkiego związku z kreatywnością w kontekście rynku pracy, prezentowane treści przykuły moją uwagę.
Czwartą część zamknęła Kasia Krupińska-Obel, prezentując koncepcje dotyczące wypalenia zawodowego. Sporym zaskoczeniem były dla mnie wyniki badań, sugerujące, że im większa satysfakcja z wykonywanej pracy, tym większe zagrożenie wypaleniem zawodowym. Oczywiście, to tylko jeden z czynników ryzyka, jednak do tej pory wypalenie zawodowe kojarzyło mi się raczej z jałową, pozbawioną sensu pracą, niż realizacją pasji w miejscu zatrudnienia. Czyżby przekonanie, że robiąc to, co kochamy w zasadzie nie pracujemy można było odłożyć do lamusa?
Czy roboty przejmą moją pracę?
Ostatni panel to trzy wystąpienia, które utrzymały poziom, narzucony przez wcześniejszą sesję.
Na początek Asia Stompel i Asia Muzal, z którymi mam przyjemność współpracować w Biurze Karier UŁ, odniosły się do prognoz, dotyczących nadchodzących zmian na rynku pracy, powiązanych z rozwojem technologii. Bardzo podobało mi się odwołanie do przypuszczeń z początku XX wieku, kiedy zapowiadano m.in. zwolnienie gospodyń domowych ze wszelkich obowiązków dzięki rozwiązaniom techniki, czy strażaków, którzy będą gasić pożary, szybując na skrzydłach ponad morzem ognia. Być może równie fantastycznymi wizjami będą te, które snujemy teraz – z cyfrowym konserwatorem dziedzictwa narodowego na czele. Pytanie, które zwykle pojawia się przy tego typu rozważaniach, jest podszyte lękiem o przyszłość i ryzyko wyparcia człowieka przez maszyny. Czy to realne zagrożenie? Odpowiedzi może dostarczyć strona willrobotstakemyjob.com, która pojawiła się w wystąpieniu dziewczyn.
Kolejną prelegentką była Agnieszka Grys, która zaprezentowała autorski model rozwoju kariery – JAK-MD. To akronim, na który składają się pojęcia, obejmujące kluczowe wartości i obszary, o które – zgodnie z proponowanym ujęciem – powinien stawiać sobie pytania pracownik: J – jakość/ja; A – akceptacja/autentyczność; K – kontraktowanie/klient; M- metody/motywacja; D- działanie/dialog. Łącznikiem pomiędzy nimi stanowi komunikacja, bazująca na partnerstwie.
Zamknięcie wykładowej części konferencji stanowiła prelekcja Marka Janigacza. Baby boomers, pokolenie X, millenialsi, zetki – te określenia słyszał każdy, kto choćby pobieżnie zetknął się z tematyką zarządzania wiekiem w przedsiębiorstwach. Wystąpienie Marka miało na celu pokazanie, że dobieranie metod i narzędzi wyłącznie ze względu na datę urodzenia pracownika to generalizacja niczym nie różniąca się od stygmatyzacji ze względu na pochodzenie, kolor skóry, poglądy polityczne, wyznanie, czy preferencje seksualne. Zważywszy na to, jak łatwo daliśmy się podpuścić przy prostej zamianie opisów poszczególnych pokoleń, trudno odmówić mu racji.
Panel dyskusyjny po ostatniej sesji. Od lewej: Marek Janigacz, Agnieszka Grys, Joanna Muzal i Joanna Stompel
Kto zabił kreatywność?
Problem przy wyborze atrakcji, przygotowanych przez organizatorów, stanowi najlepszą rekomendację dla Creative Vibes. Wahając się pomiędzy uczestnictwem w warsztatach kulinarnych prowadzonych przez Klaudię Budny – finalistkę czwartej edycji programu Masterchef, a wizytą w Pokoju Zagadek, zaprojektowanym przez studentów, zdecydowałem się na tę drugą opcję. I nie żałuję – bawiłem się świetnie! Zadania były odpowiednio wyważone, angażujące i wymagały główkowania. Wątek fabularny, kręcący się wokół śledztwa prowadzącego do zabójcy kreatywności idealnie wpisywał się w tematykę konferencji.
Doświadczanie
Podobnie, jak rok temu, drugi dzień Creative Vibes to okazja do ćwiczenia kompetencji związanych z twórczością i nieszablonowym myśleniem. W sobotę odbyły się cztery warsztaty. Tym razem nie brałem w nich udziału jako uczestnik, stając po drugiej stronie. Razem z Marią Nowicką przygotowaliśmy propozycję Nieoczywiste perspektywy, w trakcie której zaprosiliśmy do zabawy z grami improwizacyjnymi, tworzeniem analogii i twórczym rozwiązywaniem problemów. Relację z zajęć znajdziesz TUTAJ.
Powracające pytanie
Cieszę się, że mogłem być częścią tegorocznej edycji Creative Vibes. Po cichu kibicuję wszystkim sensownym inicjatywom, za którymi stoją studenci Uniwersytetu Łódzkiego, a tym, które obracają się wokół tematyki kreatywności – w szczególności. Dlatego też nieco martwi mnie spostrzeżenie, dotyczące frekwencji. Podobnie, jak dwa tygodnie wcześniej, podczas finału Programu Ambasadorskiego Biura Karier UŁ, frekwencja nie była wysoka – kilkudziesięciu odbiorców; wraca pytanie o przyczyny takiej sytuacji. Chciałbym wierzyć, że stoi za tym brak wiedzy, a nie świadoma rezygnacja z dostępnych możliwości. Bo – patrząc na wysoki poziom organizacji – warto, żeby z kolejnych edycji imprezy korzystało więcej osób. W tym obszarze jest jeszcze sporo do zrobienia – nie tylko w kontekście Creative Vibes, czy oferty Biura Karier UŁ. Ze swojej strony na pewno dołożę wszelkich starań, żeby promować jedną z najbardziej wartościowych studenckich inicjatyw na UŁ.