Po drugiej stronie Kursu Moderatora Design Thinking

W czerwcu ubiegłego roku brałem udział w Kursie Moderatora Design Thinking. Piętnaście miesięcy później wróciłem na niego w zupełnie nowej roli.

Kurs, organizowany przez Design Thinking Institute to prawdopodobnie największa tego typu inicjatywa w Polsce. Pięć dni intensywnej pracy, angażujących zadań i otwierających nową perspektywę case’ów to dobrze wyważona mieszanka wiedzy i praktycznych doświadczeń. Nieco ponad rok temu, odbierając certyfikat (wtedy jeszcze od DT Poznań), uznałem, że dobrze zainwestowałem czas i pieniądze. Przez kolejne kilkanaście miesięcy sięgałem po Design Thinking w swojej pracy, przybliżając metodę studentom i – wspólnie z zespołem Biura Karier UŁ – włączając ją w pilotaż Programu Ambasadorskiego.

Wyzwania

Kiedy Kasia Gliszczyńska – koordynatorka projektu w Design Thinking Institute – zadzwoniła do mnie z propozycją współprowadzenia kursu, szybko podjąłem decyzję. Możliwość spojrzenia na proces z drugiej strony była atrakcyjna – potraktowałem ją jako okazję do poszerzenia własnego warsztatu trenerskiego. Z drugiej strony, stanąłem przed dużym wyzwaniem. Miałem świadomość, że wśród uczestników pojawią się osoby o dużo większym doświadczeniu biznesowym. Czy dla trenerów wewnętrznych w dużych korporacjach, właścicieli firm albo autorów kampanii reklamowych spostrzeżenia wyciągnięte ze współpracy z uczelniami, samorządami i organizacjami pozarządowymi będą atrakcyjne? Jak pokazać różnorodność technik twórczego rozwiązywania problemów w krótkim, kilkugodzinnym module? Jak odnajdę się w pracy w zupełnie nowym duecie trenerskim? – to tylko część wątpliwości, z którymi musiałem się zmierzyć.

Maraton

Na szczęście moje obawy okazały się niepotrzebne. W dużej mierze zawdzięczam to grupie, której nastawienie, głód wiedzy i otwartość przerosły moje oczekiwania. Rzadko zdarza się, żeby w gronie 15 osób nie pojawił się trudny uczestnik: sceptyk, typ gwiazdy, rozpaczliwie zabiegający o uwagę lub ktoś, kto za główny cel obiera podważanie kompetencji prowadzących. W trakcie poznańskiego kursu ten problem nie pojawił się ani razu, a energia zespołu sprzyjała nawiązaniu pozytywnych relacji.

Prezentacja rozwiązania jednego z rozgrzewkowych zadań.
Prezentacja rozwiązania jednego z rozgrzewkowych zadań.

Dobre samopoczucie i komfort pracy zawdzięczam także Kasi Gliszczyńskiej, którą wspierałem podczas 35-godzinnego maratonu Design Thinking. Choć pracowaliśmy ze sobą po raz pierwszy, błyskawicznie złapaliśmy wspólny język i chyba całkiem nieźle się uzupełnialiśmy. Wiedza Kasi i jej wieloletnie doświadczenie prowadzenia procesów dla największych marek sprawiały, że czułem się o wiele pewniej w pracy z grupą. Doceniam też pozostawienie przestrzeni na moje uwagi – choć pracowaliśmy na scenariuszu Design Thinking Institute, miałem możliwość rozbudowania go o elementy dotyczące wybranych technik twórczego rozwiązywania problemów. Dzięki temu czułem się nie jak wykonawca usługi, a jak pełnoprawny partner, który może wykorzystać swoje zasoby i wiedzę.

Jedzenie przyszłości

W ciągu 5 dni przeszliśmy przez cały proces Design Thinking, przybliżając uczestnikom jego etapy: empatię, diagnozę potrzeb, generowanie pomysłów, prototypowanie oraz testowanie. Kolejnym wątkom towarzyszyły przykłady polskich i zagranicznych rozwiązań oraz – co szczególnie doceniam – cała gama ćwiczeń i narzędzi, pozwalających na przetestowanie wiedzy w praktyce. Kurs zakończył Design Thinking Jam – wyzwanie projektowe, które umożliwiło uczestnikom przejście przez wszystkie kroki metody. Każdy z zespołów stanął przed zadaniem stworzenia usługi, która przeniesie jedzenie na mieście w nowy wymiar. Bazując na faktycznych personach (przyszłych użytkownikach rozwiązania), ich wypowiedziach, dążeniach i problemach, uczestnicy wygenerowali ponad 170 pomysłów, które ostatecznie doprowadziły do stworzenia trzech prezentacji finałowych.

Praca nad prototypem.
Praca nad prototypem.

Na sam koniec chciałbym podziękować: zespołowi, od którego mogłem nauczyć się nowych rzeczy, ekipie Design Thinking Institute – za zaproszenie do współpracy i zapewnienie komfortowych warunków do regeneracji po kursie- oraz Kasi Gliszczyńskiej za mnóstwo inspiracji i stworzenie przestrzeni do efektywnej współpracy.

Jeśli zastanawiasz się, czy warto wziąć udział w tego typu zajęciach – zachęcam do porzucenia obaw i skorzystania z okazji: najbliższe kursy już w październiku (więcej informacji TUTAJ). Zresztą – zobacz, jak pracowaliśmy przez ostatni tydzień:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 + = 5