Tropikalna choroba? Dystrybutor akcesoriów do e-papierosów? Pseudonim początkującego rapera? Większość osób może mieć trudności z rozszyfrowaniem nazwy EPALE. W ostatni czwartek mogłem przekonać się na własnej skórze, jak duża wartość kryje się pod tym tajemniczym terminem.
Po raz pierwszy usłyszałem o EPALE podczas łódzkiego Kongresu Edukacji Pozaformalnej. Platforma, umożliwiająca publikację tekstów poświęconych edukacji dorosłych wydała mi się interesująca, ale – przyznaję szczerze – od lutego zajrzałem na nią może 2-3 razy. Dzięki wczorajszemu seminarium Przychodzi trener do trenera, dowiedziałem się o dodatkowych możliwościach, które skłaniają mnie, aby bliżej przyjrzeć się tej inicjatywie.
Grupy dyskusyjne, baza inspiracji, szkolenia dla autorów, publikujących swoje treści – to tylko kilka kwestii, o których nie miałem pojęcia. Oprócz sporej dawki praktycznych informacji otrzymałem coś więcej – spotkaniu towarzyszyły wystąpienia Ambasadorów EPALE. Co warte podkreślenia – dowcipne, merytoryczne i pełne wartościowych treści.
Teoria Podrywu Rolniczego, autorskie gry i domowe studio filmowe
Choć seminarium rozpoczęła krótka prezentacja Justyny Bednarz z Krajowego Biura EPALE, prawdziwe (mocne) otwarcie zapewnił Rafał Żak, który przedstawił swoje spojrzenie na proces projektowania szkoleń. Czynniki sukcesu i popełniane na etapie planowania warsztatu błędy, czy możliwe struktury przedstawiania treści nie brzmią pasjonująco, prawda? Okazało się, że można mówić o nich w interesujący sposób. Co więcej, zostaliśmy zaproszeni do krótkiej aktywności, gdzie w grupach staraliśmy się rozgryźć różnice w skrypcie szkolenia poświęconego…metodom podrywu z wykorzystaniem maszyn rolniczych.
Kolejnym prelegentem był Tomasz Szustakiewicz, który odniósł się do gier i symulacji szkoleniowych. Choć nie do końca zgadzałem się ze stwierdzeniem, że grą jest nawet sytuacja, w której siedzimy na sali szkoleniowej, poza tym elementem absolutnie nie mogę się do niczego przyczepić. Sporo (wartościowych) źródeł, odwołania do nieoczywistych tytułów (pojawiło się m.in. Empatio, które zdarzało mi się wykorzystywać na warsztatach) i autorskie propozycje – to wszystko sprawiało, że z przyjemnością przysłuchiwałem się prezentacji.
Druga część wystąpienia Tomasza Szustakiewicza dotyczyła wykorzystania filmów podczas szkoleń – pojawiły się odwołania do kultowego Rejsu, ale z mojego punktu widzenia najciekawsza była analiza odcinka Reksia, który idealnie ilustrował problemy w radzeniu sobie ze stresem i bez problemu dawał się zaadaptować na korporacyjną rzeczywistość.
Podczas seminarium pojawił się także wątek nowoczesnych technologii – o tworzeniu kursów online opowiedział Piotr Maczuga, przybliżając model A.D.D.I.E (Analysis – Design – Development – Implementation – Evaluation) i przywołując przykłady platform, umożliwiających publikację własnych treści (m.in. Masterclass).
Osoby, które po obiedzie zdecydowały się na opuszczenie sali, mają czego żałować. Po prezentacji przez Annę Pokrzywnicką – Jakubowską możliwości, jakie niesie ze sobą program Erasmus+, na uczestników czekały dwie perełki. Najpierw Rafał Żak odniósł się do kreatywności w pracy trenera. To temat, na który jestem szczególnie wyczulony – na rynku jest pełno pseudospecjalistów, mówiących o kreatywnej półkuli, dzieciach (rzekomo) bardziej twórczych od dorosłych, czy szkołach zabijających kreatywność. Uczestnicząc w szkoleniach i konferencjach słyszałem tak dużo mitów, półprawd, a czasem pozbawionego jakiejkolwiek wartości bełkotu, że za każdym razem, gdy widzę w programie hasło kreatywność, nabieram podejrzeń. Sposób, w jaki Rafał Żak poprowadził moduł, rozwiał moje obawy. Rzetelne osadzenie w teorii (swoją drogą – pojawiły się odniesienia do koncepcji Guilforda, o której niedawno pisałem na blogu) i umiejętne wykorzystanie analizy morfologicznej jako punktu wyjścia do interakcji z grupą to dowody, że prowadzący zna się na rzeczy. Brawo!
Największą ilość inspiracji czerpałem z ostatniego wystąpienia, w trakcie którego Piotr Maczuga podzielił się doświadczeniami z tworzenia filmów szkoleniowych. W ciągu kilkudziesięciu minut przedstawił nie tylko aplikacje, po które warto sięgnąć, żeby przeobrazić zwyczajny smartfon w studio montażowe o ogromnych możliwościach, ale też odwołał się do praktycznych aspektów, związanych z oświetleniem planu, ustawieniem balansu bieli, stabilizacją obrazu, czy montażu. Już nie mogę się doczekać, żeby wypróbować część trików i narzędzi, które pojawiły się w prezentacji.