Czas podsumowań, czyli spojrzenie na Program Ambasadorski Biura Karier UŁ

Większość relacji, które zamieszczam na blogu, tworzę z perspektywy odbiorcy działań – uczestnika szkoleń, słuchacza podczas konferencji lub klienta, który ocenia zakupiony produkt. Tym razem jest inaczej. Wczoraj zamknęliśmy pierwszą edycję Programu Ambasadorskiego Biura Karier UŁ. Mam nadzieję, że pierwszą z wielu.

Programy ambasadorskie to nic nowego – większość liczących się na rynku graczy wśród prowadzonych działań employer brandingowych uwzględniło tę propozycję działań, skierowanych do studentów. Swoje programy mają m.in. holenderski bank, reklamowany przez popularnego (byłego) aktora, producent słodyczy, wykorzystujący hasło Głodny nie jesteś sobą, największy w Polsce producent ciepła i energii elektrycznej oraz wydawnictwo, kojarzone z publikacjami z dziedziny prawa, biznesu i ekonomii. O ile w przypadku korporacji programy ambasadorskie są powszechną praktyką, dla Biur Karier funkcjonujących przy uczelniach wyższych nadal stanowią obszar do zagospodarowania. Próbą nowego spojrzenia na tę tematykę jest Program Ambasadorski Biura Karier UŁ, który miałem przyjemność współtworzyć.

Studenci dla studentów. O założeniach

U podstaw prowadzonych przez nas działań leżało kilka obserwacji.

Pierwsza – mało optymistyczna – dotyczyła wieku pracowników Biura. Choć większość z nas jest w okolicach trzydziestki (i chyba ciężko nazwać nas starymi), nie ulega wątpliwości, że wraz z upływającym czasem możemy mieć problemy ze zrozumieniem potrzeb studentów. Na razie dajemy radę, ale pewność, że generowane przez nas pomysły za każdym razem będą świeże z perspektywy dzisiejszych dwudziestolatków, graniczyłaby z pychą. Potrzebujemy nowego spojrzenia na ofertę Biura, a gwarancją innej perspektywy jest zaproszenie do współpracy studentów.

Druga kwestia była związana z wątpliwościami dotyczącymi formuły podobnych programów. W mojej opinii, spora część z nich wykorzystuje studentów, angażując ambasadorów przede wszystkim w akcje ulotkowe, publikację ogłoszeń pracodawcy w studenckich grupach dyskusyjnych i organizację spotkań z przedstawicielami firmy. Oczywiście, nie mam na celu podważania jakości korporacyjnych, czy uczelnianych programów – wiele tego typu inicjatyw dostarcza studentom atrakcyjne możliwości. Z mojej perspektywy kluczowe jest nie tyle promowanie firmy, czy instytucji, co stworzenie warunków do rozwoju kluczowych kompetencji na rynku pracy. Studenci, opuszczając mury uczelni powinni być wyposażeni w praktyczne umiejętności, które wykorzystają w miejscu pracy – rolą Programu Ambasadorskiego jest kształtowanie tych kompetencji.

Trzeci punkt odnosił się do formy współpracy. Uznaliśmy, że poszukamy osób, które nie będą kierowały się finansami. Nie chcieliśmy pracowników – chcieliśmy partnerów, dla których główną motywacją będzie przestrzeń do działania i testowania własnych pomysłów. Ustaliliśmy jasne zasady, dotyczące częstotliwości spotkań i ich pory (popołudniowe godziny z jednej strony umożliwiały zaangażowanie się w działania osobom, które studia łączyły z pracą, z drugiej – sprawiały, że pracownicy Biura na projekt również poświęcali swój prywatny czas). W czteroosobowym zespole osób odpowiedzialnych za realizację Programu – znalazłem się w nim wspólnie z Marią Nowicką, Joanną Stompel i Katarzyną Skonieczną – obiecaliśmy sobie, że nie będziemy wymagać od uczestników zaangażowania w inne inicjatywy Biura. W ten sposób wyszliśmy z roli zleceniodawcy, delegującego zadania i rozliczającego ich wykonanie, przyjmując stanowisko bliższe doradcy lub – choć może jest to zbyt mocne słowo – mentora. Postawiliśmy na otwartą komunikację, kładąc nacisk na partnerskie relacje z Ambasadorami.

Trudne wybory. Kilka słów o rekrutacji

Mieliśmy ramy Programu, ale nadal brakowało najważniejszego – studentów, którzy chcieliby się w niego zaangażować. Nie interesowała nas standardowa rekrutacja – zrezygnowaliśmy z CV i listów motywacyjnych na rzecz krótkiego formularza, w którym (obok danych osobowych) poprosiliśmy o odpowiedź na trzy pytania. Chcieliśmy poznać motywację potencjalnych uczestników do włączenia się w działania, ich atuty oraz preferowane obszary aktywności, przy okazji sprawdzając gotowość do generowania twórczych rozwiązań (w tym celu poprosiliśmy o wskazanie preferowanej roli w marsjańskim parku rozrywki i uzasadnienie wyboru).

W tym miejscu pojawiła się pierwsza trudność. Mieliśmy ograniczoną ilość miejsc, a otrzymaliśmy prawie dwa razy tyle zgłoszeń. Jakimi kryteriami się kierować? Jakich wyborów dokonać? Czy wprowadzić limit miejsc dla danego Wydziału, żeby nie zaburzyć proporcji w grupie? To tylko kilka pytań, które musieliśmy sobie zadać w zespole, prowadzącym pilotaż Programu. Ostatecznie – po (niespecjalnie burzliwej) dyskusji udało się nam wytypować 11 osób, które ostatecznie zakwalifikowały się do udziału w projekcie.

Wyjazd do Spały. Integracja i generowanie pomysłów

Pierwszym krokiem był wyjazd do Spały. Potrzebowaliśmy wyjścia z uczelnianych murów, ważny był też czas spędzony wspólnie – chodziło przede wszystkim o integrację uczestników i twórczą pracę, umożliwiającą wygenerowanie pomysłów do późniejszego wdrożenia. Na oba elementy poświęciliśmy mniej więcej tyle samo czasu – Marysia i Asia przygotowały solidną porcję gier i zabaw, pozwalających na nawiązanie relacji. Mnie – we współpracy z Kasią – przypadło moderowanie sesji Design Thinking. Zamknięcie wyjazdu stanowiło dopracowywanie wygenerowanych pomysłów, wybór propozycji do dalszego rozwijania oraz ustalenie zasad dalszej współpracy. O tym, że dobrze przepracowaliśmy czas w Spale niech świadczy ilość rozwiązań, zaproponowanych przez Ambasadorów – w sesji powstało aż 69 sugestii, których wprowadzenie mogłoby ułatwić studentom poruszanie się po rynku pracy. Jeśli interesuje Cię, jak wyglądał wyjazd – zapraszam do przeczytania obszernej relacji, którą zamieściłem na blogu w listopadzie.

20171112_134723

Listopad 2017. Pobyt w Spale był okazją do integracji i generowania pomysłów na działania, skierowane do studentów UŁ.

Z perspektywy czasu wiem, że mogliśmy wykorzystać wyjazd lepiej. Część z pomysłów – choć interesująca – nie miała szans na realizację. Ciekawi, w którą stronę podążą Ambasadorzy, zostawiliśmy im pełną swobodę w proponowaniu rozwiązań. Ciężko oczekiwać, żeby studenci znali zawiłości uczelnianych regulaminów, skomplikowane tryby zamówień publicznych lub swobodnie poruszali się w tematach, ściśle powiązanych z budżetem lub przepisami prawa. W tym kontekście przestrzeń, którą odbieraliśmy w kategoriach zalet Programu, okazała się niespodziewaną trudnością. Popełniliśmy błąd, nie sugerując na wstępie, że najlepszym rozwiązaniem będzie wymyślenie eventu dla studentów – pozwoliłoby to na zaoszczędzenie czasu w przyszłości i lepsze wykorzystanie potencjału Ambasadorów.

Dopracowywanie pomysłów. Zderzenie z rzeczywistością

Kolejnym etapem pracy były cykliczne spotkania w siedzibie Biura Karier UŁ. Raz w miesiącu zbieraliśmy się w zespole, żeby przedyskutować pomysły i monitorować postępy. Zaczęliśmy jeszcze w listopadzie – tuż po weekendzie, spędzonym w Spale. Kolejne godziny dostarczały mieszanych uczuć. Zanurzenie w twórczym procesie, przekształcanie idei i stopniowe wyłanianie się finalnej wizji dla części uczestników było nawet jeśli nie ekscytujące, to angażujące. Pojawiały się również krytyczne głosy, wynikające z braku klarownej koncepcji i ciągłych zmian. Z naszej (biurowej) perspektywy poprawki były niezbędne – zdarzało się musieliśmy ucinać propozycje, dublujące elementy już znajdujące się w ofercie Uniwersytetu Łódzkiego. Innym razem doświadczenie podpowiadało, że zgłaszane pomysły – choć interesujące – są zdecydowanie poza zasięgiem finansowym, organizacyjnym lub – po prostu – ryzyko ich niepowodzenia jest zbyt wysokie, jak na zaproponowaną przez nas formułę Programu.

IMG_20171213_191215

Mapa zasobów Ambasadorów ułatwiła podział zadań, stwarzając szansę odnalezienia się w aktywnościach, które były najbliższe predyspozycjom i oczekiwaniom uczestników Programu.

Studzenie zapału Ambasadorów było zdecydowanie najmniej przyjemną częścią tego etapu pracy. Na przeciwległym biegunie znajdowały się spotkania z ekspertami oraz praca nad poznaniem zasobów uczestników projektu. W pierwszym przypadku do współpracy zaprosiliśmy Ewę Bieńkowską z agencji NUKE Creative oraz Dariusza Koperczaka – dyrektora Centrum Współpracy z Otoczeniem UŁ, którzy podzielili się swoją wiedzą i doświadczeniami. Drugi element był możliwy dzięki mapowaniu zasobów, którymi dysponują Ambasadorzy – zestawienie ich możliwości, oczekiwań i preferencji z zadaniami, które czekały do wykonania, okazało się dobrym posunięciem, a grudniowe spotkanie, w trakcie którego poruszyliśmy ten wątek, odbieram jako jedno z bardziej wartościowych w trakcie całego Programu. Jednym z kluczowych założeń Programu jest zwiększanie świadomości zasobów i obszarów do rozwoju u jego uczestników i na ten element poświęciliśmy dużo uwagi.

Komunikacja. Zacinający się mechanizm

Gdybym miał wskazać element projektu, który najbardziej mnie rozczarował, bez wahania postawiłbym na komunikację. O ile dostrzegałem spory potencjał i nie mniejsze zaangażowanie u uczestników, sposób współpracy pozostawiał wiele do życzenia, a przepływ informacji był zdecydowanie najsłabszym punktem. Brak przejrzystości, chaotyczna komunikacja, trudności ze wskazaniem osób odpowiedzialnych za poszczególne zadania sprawiały, że część spraw, które wymagały błyskawicznej reakcji, odwlekały się w czasie i generowały dodatkowe trudności, których można było uniknąć. Wyjaśnień tego stanu rzeczy można doszukiwać się w kilku czynnikach. Zdecydowana większość Ambasadorów po raz pierwszy angażowała się w organizację tego typu przedsięwzięcia i – co za tym idzie – mogło brakować im doświadczeń, przydatnych w pracy projektowej. Liczebność grupy również nie sprzyjała przybliżeniu się do sukcesu – samo wskazanie dogodnego terminu spotkania przy 11 osobach było dość problematyczne. Zdaję sobie sprawę również z tego, że niektórzy ludzie, aby czuć się pewnie, potrzebują jasnych poleceń. Swoboda, która dla mnie jest motorem napędowym i z której uczyniliśmy rdzeń Programu, w ich wypadku staje się poważnym utrudnieniem. Podejmowaliśmy próby usprawnienia komunikacji: podział na zespoły zadaniowe,  stworzenie grupy dyskusyjnej, wytypowanie lidera, który będzie łącznikiem pomiędzy Biurem a Ambasadorami i kilka innych działań, które – przynajmniej w teorii – powinny zadziałać. Tak się jednak nie stało – miałem wrażenie, że informacje przekazywane są topornie, o części działań nie jestem informowany w ogóle, a ważne wiadomości, które przekazywałem, kilkukrotnie pozostawały bez reakcji. Komunikacja pomiędzy uczestnikami nie wyglądała dużo lepiej. Osoby nieobecne na cyklicznych spotkaniach nie dysponowały wiedzą na temat podjętych w ich trakcie ustaleń (pytaniem pozostaje, czy brakowało dobrej relacji z wydarzeń, czy może ciekawości poznawczej ze strony studentów, którzy ominęli zebranie zespołu). Pojawiały się wzajemne pretensje i konflikty (co akurat nie zaskakuje, zważywszy na fazy pracy zespołów, opisane przez Tuckmana). Najbardziej doskwierało mi jednak wrażenie, że momentami – choć pozwoliłoby to znacznie usprawnić działanie – nie jest wykorzystany kapitał Biura. Nasze kontakty, wiedza i doświadczenia w organizowaniu tego typu przedsięwzięć pomogłaby uniknąć wielu pytań i dodatkowej roboty, którą wykonywali Ambasadorzy. Nie wiem, na ile doszukiwać się przyczyn w niewiedzy (często zachęcaliśmy do kontaktu i rozwiewania wątpliwości), a na ile w niechęci do sięgania po pomoc lub przekonaniu, że wszystkie elementy uda się dopiąć z pominięciem Biura. Być może opór przed zadawaniem pytań wynikał z lęku przed zbytnią ingerencją lub zawłaszczeniem imprezy albo miała inne źródło, z którego nie zdaję sobie sprawy? W tym miejscu nie chodzi o ambicje moje, czy innych pracowników, wspierających studentów. Niepokojąca jest trudność, z jaką do Programu były angażowane zewnętrzne zasoby. A to umiejętność, która niewątpliwie przydaje się na rynku pracy, kiedy pojawiają się prawdziwe wyzwania. Najważniejszym zadaniem, jakie stanie przed nami przy ewentualnej organizacji kolejnych edycji Programu, jest wypracowanie optymalnej formuły komunikacji – zarówno na linii Biuro-uczestnicy, jak również pomiędzy samymi Ambasadorami.

Czy istnieje życie po studiach? Finał programu

Na kilka osobnych słów zasługuje event, będący rezultatem działań Ambasadorów. Czy istnieje życie po studiach? to trzy dni warsztatów, spotkań, paneli dyskusyjnych i atrakcji. Muszę przyznać, że uczestnicy Programu włożyli w jego organizację dużo wysiłku. Chwytliwe hasło, dzięki któremu na Facebooku wydarzeniem zainteresowało się ponad 1700 osób, zróżnicowany program, ciekawi partnerzy – to wszystko wymagało ogromnego nakładu pracy i sprawdzenia się w zupełnie nowych rolach (pamiętajmy, że dla zdecydowanej większości Ambasadorów było to pierwsze doświadczenie w organizowaniu imprez!).

Bardzo podobał mi się podział na trzy dni, z których każdy odpowiadał innemu momentowi odnajdywania się na rynku pracy: pierwszy dzień to możliwości, po które warto sięgać jeszcze w trakcie studiów; drugi był okazją do spotkania z absolwentami i weryfikacji przekonań na temat planowanej ścieżki zawodowej; trzeci stanowił wyprawę w przyszłość, zapraszając do uważnego przyjrzenia się innowacjom i ich wpływowi na nasze życie – nie tylko w obszarze zawodowym. To ciekawy zabieg, poszerzający grono osób, które potencjalnie mogłyby być zainteresowane uczestnictwem w wydarzeniu.

Do samej promocji również nie można mieć pretensji – strona wydarzenia żyła, regularnie pojawiały się posty, studentom udało się pozyskać patronów medialnych, do tego Ambasadorzy bardzo solidnie poradzili sobie podczas radiowych audycji, w których przybliżali ideę wydarzenia. Niestety, działania nie przełożyły się na frekwencję podczas wydarzenia. Ale po kolei…

Dzień pierwszy. Możliwości tu i teraz

Pierwszy dzień eventu składał się z trzech elementów: prezentacji kół naukowych i organizacji studenckich, Wyspy Erasmus i warsztatów, przy czym dwa pierwsze punkty programu odbywały się w tym samym miejscu i czasie. Z pewnością mocną stroną otwarcia była różnorodność – Ambasadorzy zaprosili do współpracy szeroki zakres instytucji i organizacji. W starym gmachu Biblioteki UŁ, gdzie odbywało się wydarzenie, pojawili się przedstawiciele SKN ManageTeaM (organizatorzy Turnieju Cashflow), SKN Bizaktywne (odpowiedzialnego za konferencję Creative Vibes), ESN UŁ Łódź (sieć zajmująca się wsparciem studentów, uczestniczących w wymianach zagranicznych), SKN Civitas (popularyzatorzy wiedzy z zakresu gospodarki przestrzennej), KobieTY Łódź (realizatorzy projektów w obszarze wolontariatu międzynarodowego), Mars Polska (producent wyrobów cukierniczych i karmy dla zwierząt, realizujący program dla aktywnych studentów) oraz Akademicki Zespół Pieśni i Tańca Kujon. Dodając do tego Wyspę Erasmus, gdzie pracownicy Biura Współpracy Zagranicznej UŁ informowali o szansach, jakie daje uczestnictwo w programie Erasmus, a na gości czekały kolorowe drinki i strefa foto – przygotowaną ofertę obiektywnie można ocenić jako dość atrakcyjną. Tym bardziej szkoda, że obecność zaproszonych partnerów nie została wykorzystana w optymalny sposób. Przykro było patrzeć na świecące pustkami stoiska – zwłaszcza, że organizacje przygotowały sporo atrakcji. Ostatecznie korzystali z nich przede wszystkim Ambasadorzy i przedstawiciele innych wystawiających się instytucji. Tego elementu żałuję najbardziej, bo mimo niepowodzenia widzę w nim spory potencjał. Odbywające się pierwszego dnia warsztaty również nie zachwyciły ilością uczestników, jednak w tym wypadku sprawdziły się założenia, że na zajęciach na ogół pojawia się połowa zapisanych osób.

IMG_9792

Wyspa Erasmus i stoiska organizacji studenckich nie cieszyły się tak dużym zainteresowaniem, na jakie liczyliśmy.

Dzień drugi. Pierwsze kroki na rynku pracy

Bardzo podobała mi się reakcja części Ambasadorów, którzy po rozczarowującym otwarciu postawili sprawę jasno. Skoro pierwszy dzień nie przyciągnął zakładanej liczby odbiorców, trzeba było wzmocnić nagłaśnianie wydarzenia. Wizyty na Wydziałach UŁ, zaproszenia dla uczestników Akademii Kompetencji (cyklu szkoleń w Biurze Karier), czy aktywna promocja na Lumumbowie (osiedle studenckie w Łodzi) to działania, które były niezbędne dla uratowania imprezy. Podjęcie zdecydowanych działań to nie tylko pokazanie charakteru, ale też świetna odpowiedź na pojawiające się trudności.

Drugi dzień akcji Czy istnieje życie po studiach? – podobnie, jak poprzedni – również składał się z trzech elementów. Ponownie pojawiły się warsztaty (frekwencja była zbliżona do poniedziałkowych zajęć, z lekką tendencją wzrostową). Nowością były gry, umożliwiające ćwiczenie kluczowych na rynku pracy kompetencji oraz speed dating z absolwentami UŁ. Ostatni element zasługuje na szczególną uwagę.

Ideą, stojącą za speed datingiem było umożliwienie studentom kontaktu z absolwentami, którzy niedawno opuścili mury Uczelni. Uniwersytet Łódzki prowadzi program Mentoring: Absolwent VIP, który osobiście uważam za jedną z najbardziej wartościowych możliwości, po które warto sięgnąć w trakcie studiów. Równocześnie, ze względu na dobór wybitnych absolwentów, jest elitarny. Coś, co ma ogromną wartość dla budowania sieci kontaktów i wyróżnienia się na tle innych kandydatów, nie sprawdza się jako masowa propozycja. Ilu studentów kończących UŁ zostanie prezesami banków? Ilu z nich stworzy dobrze prosperujące start-upy lub odnajdzie się w lokalnej polityce? Zdecydowana większość osób po obronie pracy magisterskiej zdecyduje się na bardziej konwencjonalną ścieżkę kariery, najprawdopodobniej poszukując zatrudnienia w jednej z lokalnych firm, działających w branży powiązanej z ukończonym kierunkiem studiów. Dlatego też nie potrzebowaliśmy absolwentów VIP – speed dating miał być okazją do poznania ciekawych ludzi, którzy odnieśli sukces, ale ich osiągnięcia powinny być w zasięgu dla ambitnego studenta. Nie szukaliśmy osób z pierwszych stron gazet – interesowali nas bohaterowie, którzy mądrze inwestowali czas w trakcie nauki i mogą stanowić inspirację dla swoich młodszych rozmówców.

IMG_3689

Speed dating z absolwentami to inicjatywa, która może stanowić ciekawe uzupełnienie oferty Biura Karier UŁ.

Choć osób, uczestniczących w szybkich spotkaniach nie było zbyt wiele, rekomendację dla prowadzenia podobnych działań w przyszłości może stanowić fakt, że w zasadzie przez cały czas dochodziło do interakcji. Dwoje z absolwentów poświęciło dodatkową godzinę, aby odpowiedzieć na wszystkie pytania studentów. Bardzo podobało mi się menu, zawierające listę proponowanych pytań, przygotowane przez Ambasadorów. Ciekawym pomysłem były też proste lodołamacze, ułatwiające rozpoczęcie rozmowy. Gdybym już miał się do czegoś przyczepić, można było usprawnić zmiany przy stolikach – niektórzy uczestnicy czekali prawie 40 minut, zanim mogli porozmawiać z interesującym ich absolwentem, podczas gdy inne osoby miały w tym czasie za sobą kilka rozmów.

Dzień trzeci. Innowacje

Zamknięcie eventu to wyprawa w przyszłość i spotkanie ze światem innowacji, które rozpoczął błyskotliwy wykład Analityk – najseksowniejszy zawód świata. Merytorycznie, inspirująco i dowcipnie – tak oceniam wystąpienie Tomasza Dziobiaka z perspektywy słuchacza. Drugim elementem, który pojawił się w środowe popołudnie, był panel dyskusyjny, poświęcony innowacjom. Tutaj również z przyjemnością przysłuchiwałem się dyskusji, choć nie wiem czy ze względu na moje zainteresowanie psychologią kreatywności potrafię zachować obiektywizm. Dobór zaproszonych gości, poruszane wątki i aranżacja sali pozostawały bez zarzutu. Samo przygotowanie Ambasadorów, odpowiedzialnych za trzeci dzień akcji, było niezłe, choć pojawiło się kilka potknięć – jak choćby sugerowanie odpowiedzi prelegentom. To jednak kwestia, która zniknie wraz ze wzrostem doświadczenia uczestników Programu. Rozstrzygnięcie konkursu Twoje innowacyjne CV przebiegło sprawnie, choć pewien niedosyt pozostawiała nieobecność części nagrodzonych osób na sali. Na to jednak Ambasadorzy nie mogli mieć wpływu, więc uznaję to za niefortunny zbieg okoliczności.

IMG_3978

Panel dyskusyjny “Nowe oblicze innowacyjnych rozwiązań” w przystępny sposób przybliżał szanse i zagrożenia, jakie może przynieść ze sobą rozwój technologii.

Tym, co stanowiło największy problem podczas ostatniego dnia imprezy, było małe zainteresowanie stoiskiem z aplikacją do rozszerzonej rzeczywistości. Sytuacja przypominała tę z otwarcia wydarzenia, gdy potencjał kół i organizacji nie został wykorzystany w pełni. Tym razem ruch przy stoisku odbywał się w zasadzie wyłącznie w przerwie między wykładem i panelem, oraz tuż po zakończeniu dyskusji. Szkoda, bo odwiedzając wystawcę sam mogłem przekonać się, że ma sporo do zaoferowania.

Podsumowując wydarzenie, mam mieszane uczucia. Widzę ogrom pracy, włożonej przez uczestników Programu w jego przygotowanie – część Ambasadorów dała z siebie 100%, poświęcając mnóstwo czasu wolnego i biorąc na swoje barki usuwanie pojawiających się przeszkód. I za to jestem im ogromnie wdzięczny. Podobała mi się sama idea i widzę w niej możliwości, które jako Biuro Karier lub szerzej – jako Uniwersytet Łódzki – powinniśmy wykorzystywać. Mam tu na myśli przede wszystkim testowaną przez Ambasadorów formułę spotkań z absolwentami – to obszar, w którym jako instytucja mamy duże pole do manewru i uważam, że warto rozwijać pomysł studentów w przyszłości.

Równocześnie, mój entuzjazm studzi niska frekwencja, która rzuca cień na akcję. Być może wybór miejsca nie był optymalny. Szukaliśmy ziemi niczyjej, jako alternatywy dla wydziałowych imprez, które rzadko kiedy przyciągają osoby studiujące w innych budynkach. W tym kontekście Biblioteka Uniwersytetu Łódzkiego wydawała się dobrym posunięciem. Ta lokalizacja jednak nie do końca się sprawdziła. Mam też wrażenie, że można było zrobić więcej, jeśli chodzi o marketing bezpośredni. Wizyty na kierunkach, które potencjalnie mogły być zainteresowane eventem, a nawet… zabranie ze sobą dwójki znajomych na każdy dzień mogłoby korzystnie wpłynąć na promocję wydarzenia. Tymczasem nagłośnienie imprezy odbywało się przede wszystkim w mediach społecznościowych i – choć było prowadzone sprawnie – ostatecznie nie przełożyło się na oczekiwany sukces. Pewnie wpływu na ilość odbiorców można doszukiwać się także w terminie wydarzenia – kwiecień w tym roku okazał się wyjątkowo bogaty, jeśli chodzi o ofertę dla studentów – konferencje, konkursy, panele, warsztaty i innego typu akcje odbywały się tak licznie, że ciężko byłoby znaleźć czas na skorzystanie ze wszystkich. Nie daje mi też spokoju myśl, że być może źle rozpoznaliśmy potrzeby studentów. Choć wyjazd do Spały, gdzie wszystko się zaczęło, poprzedziliśmy pogłębionym researchem, a generowane pomysły stanowiły odpowiedź na problemy, zgłaszane przez ankietowanych studentów, nie wiem, czy podczas trzydniowej akcji wśród odbiorców pojawił się ktokolwiek z osób, które wypełniły formularz poświęcony zmianom, jakich oczekują od UŁ.

Mimo wątpliwości, pilotaż Programu Ambasadorskiego uważam za (względnie) udany. Nie rozpatruję go wyłącznie z perspektywy eventu – ważniejsze są dla mnie metody pracy i format, jaki przyjęliśmy (o tym kilka słów w dalszej części tekstu). Mimo krytycznego spojrzenia, samo wydarzenie również zasługuje na docenienie. Przez trzy dni akcji Czy istnieje życie po studiach? w Bibliotece UŁ działo się wiele i dość dobrze obrazuje to poniższa relacja:

Ewaluacja

Choć przygotowania do eventu zajęły zdecydowanie najwięcej czasu, równie istotnym – jeśli nie najważniejszym – punktem naszych działań była ewaluacja. Pisząc te słowa, jestem świeżo po spotkaniu zamykającym premierową edycję Programu Ambasadorskiego. Choć wzięliśmy w nim udział wszyscy (mam na myśli pracowników Biura Karier UŁ, zaangażowanych w Program), trud moderowania spotkania podjęła Asia Stompel, udowadniając, że jeśli chodzi o czujność na grupę i empatię, jest prawdziwym skarbem w zasobach Biura Karier. Z perspektywy człowieka, który najwięcej przyjemności odnajduje w pracy koncepcyjnej i usprawnianiu organizacji, z ciekawością śledziłem zgrabne zamknięcie procesu.

Cieszą spostrzeżenia uczestników, cieszy konstruktywna krytyka – dzięki niej będziemy w stanie usprawnić projekt w przyszłości. Największą wartość dostrzegam jednak w informacjach, których udzielali sobie nawzajem Ambasadorzy. Świadomość, co ułatwia współpracę, usłyszenie rzetelnej oceny swoich mocnych stron, ale też nazwanie trudności, które pojawiały się w komunikacji, jest nie tylko cennym doświadczeniem, ale – przede wszystkim – wymagało od studentów ogromnej otwartości. I mam wrażenie, że większość była gotowa na ten krok.

IMG_4348

Oceniając poszczególne aspekty wydarzenia, Ambasadorzy ułatwili nam wprowadzenie poprawek do przyszłych edycji Programu.

Każdy z uczestników spotkania na moment mógł wrócić do października i formularzy zgłoszeniowych, w których wyrażał swoje oczekiwania względem programu i określał atuty, którymi dysponuje. Poprosiliśmy studentów o wskazanie, jakie umiejętności udało im się rozwinąć przez siedem miesięcy, które spędziliśmy razem. Z naszej strony, oprócz okazjonalnego włączania się w dyskusję i dbaniem o bezpieczeństwo na sali, Ambasadorzy mogli liczyć na krótkie informacje zwrotne, podkreślające największe zasoby oraz kwestie, nad którymi warto popracować w odniesieniu do kluczowych obszarów eventu (m.in. komunikacja, promocja i PR, pozyskiwanie partnerów, czy generowanie pomysłów). Wyraziliśmy też gotowość do udzielenia rozbudowanego feedbacku dla każdego uczestnika z osobna – w bardziej sprzyjających warunkach, podczas indywidualnych, dodatkowych spotkań. Wierzę, że te informacje pomogą uczestnikom pewniej poruszać się na rynku i zachęcą do dalszej pracy nad sobą.

Co dalej? Wykorzystać doświadczenie

Nie wiem, czy w kolejnych latach będziemy kontynuować Program. Bardzo bym tego chciał. Tegoroczna edycja to poligon doświadczalny, gdzie sukcesy i satysfakcja mieszały się z mniejszymi i większymi niepowodzeniami. Jestem pewien, że warto kontynuować współpracę ze studentami, a pomysł na włączenie ich w kształtowanie oferty Biura Karier UŁ, czy szerzej – zaproszenie do wprowadzania zmian na Uniwersytecie Łódzkim – ma sens i warto go rozwijać.

Zebrane w ciągu ostatnich kilku miesięcy doświadczenia pokazują, że mamy sporo pracy do wykonania. Niezbędne są poprawki. Być może zaangażowanie mniejszej ilości osób, z góry określone terminy spotkań i doprecyzowane już na starcie zadanie (robimy event) pozwolą na usprawnienie komunikacji, która była największą bolączką tegorocznej edycji? Musimy też zastanowić się nad rolą kadry Biura Karier i tym, jak odpowiednio wyważyć proporcje pomiędzy pozostawioną studentom przestrzenią, a kierowaniem częścią działań. Niezbędne jest także pytanie o miejsce, w którym mógłby się odbywać finał Programu. Biblioteka UŁ, która wydawała się najlepszym rozwiązaniem, nie zdała egzaminu. Pozostaje wiele wątpliwości, z którymi musimy się zmierzyć i znaleźć optymalne rozwiązania.

Jednego jestem pewien – jeśli odbędą się kolejne edycje projektu, chciałbym, żeby wzięli w nich udział tegoroczni Ambasadorzy. Choć widzę ich w roli nie uczestników, a ekspertów, którzy mogą podzielić się swoimi doświadczeniami z kolejną grupą studentów (i mam wrażenie, że moje koleżanki z Biura są podobnego zdania). To zasób, który warto wykorzystać przy rozwijaniu inicjatywy w przyszłości.

Jeśli chodzi o zamkniętą, pilotażową edycję – cieszę się, że mogłem wziąć w niej udział. To projekt, który dał mi wiele satysfakcji, pozwolił umocnić relacje z ludźmi z pracy i sprawiał, że znalazłem dodatkową motywację. Jestem wdzięczny – Marysi, Asi i Kasi – że wspólnie tworzyliśmy ramy dla studentów. Darkowi – że dał zielone światło na coś, co wcale nie musiało zakończyć się sukcesem. Wszystkim osobom, które w mniejszy lub większy sposób wsparły nasze dążenia do tworzenia przestrzeni dla działań Ambasadorów. Ale największe podziękowania należą się grupie 11 osób, które napędzały działania. Gosia, Magdalena, Radek, Milena, Marcin, Karol, Justyna, Renata, Klaudia, Krystyna i Konrad sprawili, że prowadzone na przestrzeni pół roku działania miały sens. Pewnie, zaangażowanie było różne – z częścią osób pracowało się świetnie i bez wahania udzieliłbym im życzliwych referencji, inni uczestnicy nadal stanowią dla mnie zagadkę i miałbym problemy z wyjściem poza dość powierzchowną ocenę. Nie ulega jednak wątpliwości, że finał akcji był efektem ich wspólnego wysiłku.

Marzę o sytuacji, w którym moje miejsce pracy będzie postrzegane nie jako usługodawca, czy (to przeraża mnie najbardziej) studencka wersja Urzędu Pracy. Chciałbym, żeby Biuro Karier UŁ było odbierane jako Partner, a może nawet inkubator dla pomysłów, które ułatwiają odnalezienie się na rynku pracy u progu kariery zawodowej. Program Ambasadorski stanowi krok w dobrym kierunku. Pomyłki? Owszem, ciężko ich nie zauważyć i pewnie czeka nas jeszcze sporo nietrafionych decyzji. Tyle tylko, że przestrzeń do popełniania błędów jest jedną z kluczowych składowych klimatu dla twórczych rozwiązań w miejscu pracy. A takim środowiskiem – sprzyjającym kreatywności i innowacyjnym działaniom – chcemy być w świadomości studentów, którzy decydują się na wizytę w Biurze Karier UŁ. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

− 2 = 5