Coach, trener, doradca – relacja z konferencji

Wydział Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego we współpracy z Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie był organizatorem IV Ogólnopolskiej Konferencji Coach, Trener, Doradca zawodami XXI wieku. Tematem przewodnim tegorocznej edycji była próba zdefiniowania pojęcia sukcesu.

Zgłaszając się na konferencję, kierowały mną różnorodne pobudki: chęć poszerzenia warsztatu, poznanie innych perspektyw i ciekawość. Już pierwszego dnia przekonałem się, że wydarzenie było zdominowane przez coaching – zdecydowaną większość prelegentów stanowili coachowie, podobnie było wśród uczestników. Praca trenerska, najbardziej wpisująca się w obszar moich zainteresowań, stanowiła tło dla coachingu. Po dwóch dniach prezentacji i warsztatów odbieram to za dużą wartość, przede wszystkim dlatego, że mogłem dzięki temu dotknąć kilku tematów, na które pewnie nie zdecydowałbym się w innych okolicznościach.

Studium przypadku i gra na emocjach, czyli spostrzeżenia z pierwszego dnia.

Program wydarzenia był bogaty – na uczestników czekało łącznie 12 wystąpień, po sześć każdego dnia. Mocne otwarcie piątku zapewnił profesor Robert Kozielski, opowiadając o gotowości organizacji do radzenia sobie z kryzysami i wyzwaniami pojawiającymi się w otoczeniu. Przykłady globalnych marek, jak Nokia, czy Kodak, wprowadzających i rozwijających technologie, które doprowadziły do ich upadku (odpowiednio- ekrany dotykowe i aparaty cyfrowe) dawały do myślenia, podobnie jak opisy rewolucyjnych modeli biznesowych (Uber, airbnb, Alibaba).

Drugie z wystąpień miało kompletnie inny wydźwięk. Jarosław Bieniecki, odpowiedzialny za markę Runmageddon, opowiadał o początkach inicjatywy i motywacji, jaka przyświeca jej uczestnikom. Choć po tym, co widziałem, raczej nie zdecydowałbym się na pokonanie kilkunastokilometrowej trasy, pełnej przeszkód i ekstremalnych wyzwań, zbudowanie w ciągu kilku lat imprezy o liczonym w dziesiątkach tysięcy zasięgu robi wrażenie.

Kolejne wystąpienie, w którym Joanna Chmura dzieliła się swoją walką z zaburzeniami odżywiania i poruszała temat wstydu, wywarło ogromne wrażenie na słuchaczach. Dla mnie było nie tyle źródłem wzruszeń, co zniesmaczenia – sposób narracji i gra na emocjach przywoływały na myśl muzyczny talent show, w którym ważniejsze od zdolności wokalnych są niepełnosprawność albo trudne relacje rodzinne uczestnika. Szkoda, tym bardziej, że osiągnięcia autorki niewątpliwie są dowodem wysokich kompetencji, które – moim zdaniem – nie potrzebują taniego sentymentalizmu.

Przed trudnym zadaniem zmierzenia się z emocjami publiczności stanęła Marta Kaim, która była kolejną prelegentką. W swoim wystąpieniu odniosła się m.in. do budowania poczucia własnej wartości klienta oraz o jego gotowości do zmiany. Mimo odwołań do bogatych doświadczeń i stosowania przez prelegentkę barwnych metafor, nie potrafiłem wczuć się w proponowaną stylistykę, która była skierowana chyba przede wszystkim do stanowiących większość na sali kobiet.

Piotr Pilipczuk i Katarzyna Ramirez jako pierwsi postanowili porzucić tradycyjny wykład, stawiając na zaangażowanie słuchaczy. Zostaliśmy zaproszeni do krótkiego ćwiczenia, mającego na celu pomoc w zrozumieniu systemowego podejścia do coachingu. Doceniam możliwość udziału w nieco bardziej warsztatowej formie, choć jako osoba nie znająca koncepcji poziomów wartości Graves’a, czułem się nieco zagubiony po dość zdawkowym wprowadzeniu.

Ostatnie z piątkowych wystąpień wywołało u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony, historia Celestyny Osiak, która zbudowała dobrze prosperującą szkołę językową, po czym porzuciła ten biznes, aby realizować swoje pasje, mogła wywołać ukłucie zazdrości. Równocześnie, kiedy słyszę o półkulowości (uściślając – rzekomym wpływie prawej półkuli na kreatywność i emocje, a lewej za myślenie analityczne), opadają mi ręce. Nie wymagam od anglisty rozległej wiedzy psychologicznej, ale mam prawo oczekiwać rzetelności i umiejętności oddzielania faktów od mitów.

Praca z wartościami, czyli rzut oka na warsztaty

Organizatorzy zadbali o bogatą ofertę warsztatową. Na uczestników konferencji czekało w sumie 7 odbywających się równolegle zajęć. Jako fan planszówek mogłem podjąć tylko jedną słuszną decyzję – zapisałem się na warsztaty Małgosi Leduchowskiej, odpowiedzialnej za facebookowe Gadżetowanie, na którym możecie znaleźć inspiracje gier i pomocy, które uatrakcyjnią Wasze szkolenia.

Jestem zadowolony ze swojego wyboru – w kameralnym gronie pracowaliśmy na wartościach, wykorzystując przy tym m.in. karty Points of You, czy karty Wartości, w przystępny sposób przybliżające koncepcję wspomnianego wcześniej Graves’a.

3a

Inspirujące cytaty i zmiana optyki, czyli dzień drugi

Nie jestem fanem coachingu. Nie lubię prawd objawionych, cenię sobie rzetelne źródła informacji i odejście od narracji, w myśl której możesz osiągnąć wszystko, jeśli tylko mocno tego zechcesz. Niestety, do tej pory moje spotkania z coachingiem bliższe były przerysowanej wersji, zaprezentowanej przez Karola Kopca, niż czemuś, czemu można zaufać. Z tego względu byłem oczarowany wystąpieniem dr Lidii Czarkowskiej. Przystępna, nienachalna i bazująca na badaniach (a nie przekonaniach lub subiektywnych doświadczeniach) prezentacja sprawiła, że po raz pierwszy znalazłem w coachingu coś, co autentycznie mnie zaintrygowało. Pani doktor – dziękuję!

Drugie wystąpienie to starannie budowana przez Anetę Jurewicz metafora pierwszych kroków coacha jako górskiej wspinaczki. Mimo stylistycznych ozdobników, miałem poczucie lekkiego rozczarowania – ciężko powiedzieć, czy było ono wynikiem pierwszego wykładu, czy bardzo pochlebnych opinii, które słyszałem o prelegentce jako uczestnik Akademii Trenerów Biznesu Grupy SET. Ten rodzaj budowania historii – niestety – zupełnie do mnie nie przemówił.

Paulina Kwiatkowska-Chylińska podzieliła się wynikami swoich badań, w których o udziału w art-coachingu zaprosiła artystki. Przywołując wypowiedzi Martyny, Sylwii i Kasi, reprezentujących różne obszary sektora kreatywnego, dotykające sukcesu i jego postrzegania, autorka rozprawiła się z mitami, dotyczącymi twórców. Spośród wszystkich wystąpień to tutaj znalazłem największe powiązania z interesującą mnie psychologią twórczości.

Następnie, Beata Gumińska-Wojtczak zaprezentowała kilkanaście slajdów, zawierających inspirujące cytaty, okraszając je własnymi przemyśleniami. Przegląd od Maslowa, przez Forda i Dylana, aż po Coelho zdecydowanie osłabił moje zaangażowanie w wykonywanie zaproponowanego pod koniec ćwiczenia.

O tym, że nauka może być przystępna, przekonał zebranych profesor Tomasz Czapla, który ze sporą dawką humoru nakreślił wyzwania, jakie niesie ze sobą era cyfryzacji. Kilka przywołanych przez profesora ciekawostek (m.in. zlokalizowanie w piwnicy nowojorskiej siedziby Kodak…reaktora jądrowego) przykuwało moją uwagę.

– Jędrzej, powinieneś zainteresować się coachingiem prowokatywnym. To jest coś, w czym cię widzę – kilka tygodni temu przekonywała mnie Asia, z którą dzielę pokój w pracy. Sceptycznie podchodziłem do tych uwag, ale po spotkaniu z Joanną Czarnecką, która starała się wyjaśnić różnicę między prowokatywnością, a prowokacją, muszę przyznać, że Asia mogła mieć rację. Gdybym miał przekonać się do jakiegokolwiek podejścia coachingowego, ujęcie prowokatywne z pewnością jest tym, co najbardziej przemawia do preferowanego przeze mnie stylu pracy. Choć wystąpienie Joanny Czarneckiej było mocno przerysowane (a może nawet…wyreżyserowane), sposób wpływania na emocje odbiorców poprzez humor i ekscentryczność przekonuje mnie o wiele bardziej, niż patos z pierwszego dnia.

3

Ostatnim elementem konferencji był panel dyskusyjny, stanowiący okazję do rozmowy z prelegentami i zaproszonymi gośćmi. Nie zabrakło celnych pytań i (momentami kontrowersyjnych) odpowiedzi, co akurat odbieram na plus.

Co biorę ze sobą, czyli kilka przemyśleń

Dwa dni, spędzone w salach Wydziału Zarządzania UŁ, to dobrze zainwestowany czas. Organizatorzy zasłużyli na wysoką ocenę – wszystkie elementy, począwszy od różnorodności programu, przez wsparcie techniczne, aż po catering stało na wysokim poziomie. Jeśli chodzi o przekazywane treści – ich poziom był bardzo nierówny. Z mojej perspektywy największą wartość stanowiło upewnienie się w tym, z jakim coachingiem nie chcę mieć wiele wspólnego (gra na emocjach, inspirujące cytaty i bazowanie na doświadczeniach przy lekceważeniu teorii). Drugą korzyścią było… odkrycie, że coaching może być pasjonujący, bazujący na naukowych podwalinach i jakże różny od stereotypowego ujęcia, prezentowanego przez media. Zabieram ze sobą przede wszystkim ujęcie prowokatywne, ale także koncepcję Graves’a, przemyślenia o inteligencji duchowej, kilka interesujących narzędzi pracy i cichą nadzieję, że następnym razem również będę miał szczęście w losowaniu upominków od organizatorów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

− 1 = 1