Warsztatowe inspiracje, językowy stolik dla zawodowców i międzynarodowa wymiana dobrych praktyk. To kilka przebłysków z Annual Network Meeting. Ostatnie dni września spędziłem w Rydze wspólnie z EuroPeersami z całej Europy.
Annual Network Meeting to coroczne spotkanie międzynarodowej Sieci EuroPeers. Kilkudniowy zjazd jest okazją do networkingu, wymiany dobrych praktyk i poznania kultury kraju organizatora. W tym roku gospodarzem spotkania była Łotwa.
O co chodzi z EuroPeersami?
Kiedy zapytasz przypadkową osobę o program europejski dla młodych ludzi, być może jako odpowiedź usłyszysz: “Erasmus”. Jeśli poprosisz o rozwinięcie, prawdopodobnie pierwsze skojarzenie będzie prowadziło do wymian studenckich, pozwalających uczyć się przez chwilę na zagranicznej uczelni.
Tyle tylko, że to nie wyczerpuje tematu. Większość ludzi nie ma pojęcia, że Erasmus+ obejmuje też inne akcje i możliwości, a wśród dostępnych opcji znajdują się też Discover EU (czyli szansa na podróż po Europie pociągami) oraz odrębny od Erasmusa Europejski Korpus Solidarności, pozwalający na odbycie zagranicznego wolontariatu albo pozyskanie środków na oddolne inicjatywy, realizowane w najbliższym otoczeniu.
EuroPeers to Sieć, która skupia młodych ludzi, mających doświadczenie w tych programach. Jednym z podstawowych zadań EuroPeersów jest “odczarowanie” europejskich możliwości i promowanie możliwości ich młodzieży.
Annual Network Meeting
Krajowe Sieci EuroPeers działają niezależnie od siebie w krajach członkowskich Unii Europejskiej (stronę polskiej Sieci znajdziesz TUTAJ). Oprócz lokalnych inicjatyw, raz do roku odbywa się Annual Network Meeting – międzynarodowy zjazd, dający przestrzeń na poznanie EuroPeersów z innych krajów i wymianę dobrych praktyk.
Co roku zmienia się gospodarz. Tym razem była to Łotwa i urokliwa Ryga.
Warsztaty
Większość czasu, jaki spędziłem na Łotwie, to sesje w sali szkoleniowej. W programie pojawił się między innymi bazar dobrych praktyk, na którym każda osoba wystawiała własne stoisko z umiejętnościami, którymi chce się podzielić. Tu pojawił się pierwszy problem. “Jędrzej” to wyzwanie dla (prawie) każdego. W zasadzie – moje imię był w stanie wymówić wyłącznie Teofil z Rumunii (brawo, stary!), co skłoniło mnie do przygotowania szyldu “It’s easier to buy something than to say my name”. Sprawdziło się.
Oprócz tego mogliśmy sprawdzić, jak działają poszczególne Sieci. Wniosek? W Polsce wypadamy bardzo dobrze, jeśli chodzi o organizację pracy. Jako pierwsi wprowadziliśmy wsparcie trenerskie dla EuroPeersów, wyróżniamy się też cyklicznymi spotkaniami i przejrzystymi zasadami.
Brałem udział w sesji jogi śmiechu, warsztatach o eko-rozwiązaniach i testach europejskiego quizu, który przygotowała ekipa z Rumunii. Przy okazji – Petre, który opracował grę, to żywy przykład oddolnych zmian i bohater najciekawszej historii ze spotkania.
Sfrustrowany tym, jak (nie) działa burmistrz jego miasteczka… doprowadził do jego odwołania i pokonał go w bezpośrednich wyborach.
Różnice i inspiracje
Dla niektórych uczestników spotkania było dziwne, że aby zachować status EuroPeersa w Polsce, trzeba zrealizować minimum 2 działania rocznie. Moim zdaniem to naturalne – w końcu chodzi o zwiększanie rozpoznawalności programów i docieranie do nowych osób, a nie zawłaszczenie dla siebie dostępnych wyjazdów.
Na szczęście, to jednostkowe rozczarowania. O wiele częściej znajdowałem inspiracje i pomysły na usprawnienia. Świetnym przykładem byli Niemcy, którzy nie tylko świetnie radzili sobie z zarządzaniem Siecią, ale też realizowali oddolne, integracyjne inicjatywy. Podobnie – Austriacy, którzy zbudowali na tyle trwałe relacje, że regularnie spotykają się poza Siecią – na przykład w ramach górskich rajdów.
Podobał mi się privilege walk. To ćwiczenie, które pokazuje różnice w dostępie do możliwości. Idea jest prosta: wszyscy ustawiają się w linii i zamykają oczy. Następnie, trener prosi o wykonanie kroku naprzód wszystkie osoby, które spełniają określony warunek. Na przykład: miały dostęp do darmowych studiów. Albo: wychowywały się w rodzinie z obojgiem rodziców. Mogły liczyć na co najmniej jeden ciepły posiłek dziennie. I tak dalej. Każdy warunek to jeden krok. Jesli go spełniasz – idziesz naprzód. Jeśli nie – stoisz w miejscu. Cały czas z zamkniętymi oczami. Po kilku rundach przychodzi czas na to, żeby je otworzyć i sprawdzić, z jakiej pozycji startują w dorosłość poszczególne osoby. Mocne.
Czas na oddech
W programie Annual Network Meeting pojawiły się też luźniejsze elementy. Była gra, w której – podobnie jak w Whose line is it anyway? – punkty nie mają znaczenia. Gdyby nie to, polsko-norweska kooperacja (kojarzona z kamienną twarzą, którą pozostali od tego spotkania określają jako “polish smile”) wykręciłaby całkiem niezły wynik.
Spontanicznie do wieczornego spotkania wskoczyła zaimprowizowana przez Ayuba i Bastiana jam session z tworzonym na bieżąco kawałkiem, uzupełniona łamańcami językowymi w różnych językach. Nie da się ukryć, że trafiłem do stolika dla zawodowców: polski, niemiecki, norweski, holenderski i arabski zawiesiły poprzeczkę nieco wyżej, niż – powiedzmy – rumuński, francuski i hiszpański.
Załapałem się też na przejażdżkę odkrytym autobusem przez główne punkty Rygi i wspólną kolację w nieoczywistym miejscu. Najciekawszy był jednak wieczór łotewski, przygotowany przez organizatorów. I nie, nie chodzi mi o tradycyjne tańce (choć podjąłem wyzwanie), ale o ciekawostki (wiesz, że pierwowzorem Krokodyla Dundee był Łotysz, Arvīds Blūmentāls?) i… lokalne smaki.
Kvas, czyli kwas chlebowy wzbudzał pewne obawy grupy… ale nie u Polaków, którzy doskonale znają ten napój (choć pierwszy raz spotkałem się z białym kwasem i kwasem porterowym). Ciekawe były też suszone słupki razowego chleba w różnych smakach – taka lokalna wariacja na temat Bake rolls’ów.
Ryga na własną rękę
Korzystałem z czasu wolnego na samodzielne zwiedzanie ryskiej starówki. Niespiesznie przemierzałem wąskie uliczki dzielnicy Vecrīga. Odszukałem Dom Bractwa Czarnogłowych, zahaczyłem o Koci Dom i Basztę Prochową, dotarłem też do Zamku Zakonnego, który od 1995 roku jest siedzibą prezydenta Łotwy.
Nie, nie będę przygotowywał mini-poradnika turystyczneg. Poprzestanę na uwadze, że miasto jest piękne, ceny – nieznacznie wyższe, niż u nas. Zdecydowanie warto tam zajrzeć. Zwłaszcza, że Ryga to nieoczywisty kierunek dla turystów z Polski.